top of page

Jak powstał Cedzak? Historia o cierpliwości, fusach i mikrofrezarce do paznokci

  • Zdjęcie autora: Ludmiła Ziołowa
    Ludmiła Ziołowa
  • 24 lip
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 25 lip

Cedzak to nie był pomysł z dnia na dzień. To raczej marzenie – ciche, codzienne, podsuwane przez poranne rytuały, które zamiast spokoju przynosiły frustrację. Adam – współtwórca Ludy – miał dość przelewania naparu przez niewygodne zaparzacze, dziwne sitka i przypadkowe dzbanki, które nijak nie pasowały do prostoty i piękna, jakie niesie rytuał parzenia herbaty. Marzył mu się zgrabny, dedykowany obiekt – nie tylko praktyczny, ale i estetyczny. Taki, który bez wstydu stanie na półce. Taki, który dla herbaty będzie tym, czym dripper Kinto jest dla kawy.


I tak – powoli, mozolnie, z błędami i odkryciami – pojawił się Cedzak.


Od pomysłu do formy

Zanim mogliśmy trzymać go w rękach, była długa droga: research, testy, dziesiątki modeli 3D i jeszcze więcej wydruków.

Trzeba było sprawdzić, czy to w ogóle nasz koncepcja ma sens i czy będzie wykonalna. Jaki rozmiar będzie najlepszy – żeby pasował do dzbanków i szklanek, dobrze się opierał, nie wpadał do środka ani nie zsuwał z brzegów. Czy będzie wygodny, a czy da się potem łatwo umyć. Chodziło o to, żeby był praktyczny i przyjemny w użyciu – a przy tym nadal po prostu ładny.


No i jak to zrobić - jak odlać formę, która nie rozpadnie się po kilku użyciach a odlew wyjdzie nietkniety. Jak zrobić Cedzak, który nie zapadnie się w piecu jak tort bez mąki. Jak uniknąć tego, żeby szkliwo nie skleiło go z piecem na zawsze.

Na szczęście po drodze spotkaliśmy wspaniałe osoby – Ewę, która doradziła w kwestii form, i Magdę z pracowni Iskra Ceramika, która nie tylko przyjęła Cedzaki pod swoje skrzydła, ale też pomogła im wyjść z tego procesu całymi.


A potem był już tylko czas, ręce i… te minimum 50 odlewów.



Dwie pracowite ręce, pękające cycuszki i frezarka do pazów

Adam z Ludy odlewał ceramiczne lejki partiami – dobierając masę lejną, testując czas, grubość ścianek, kształt i odporność na odkształcenia. Nigdy wcześniej nie robiliśmy ceramiki profesjonalnie – letnie plenery i warsztaty to jednak zupełnie inna bajka. Więc bywało… różnie.


Czasem spodnie „cycuszki” – czyli te małe nóżki lejka – kruszyły się, zanim zdążyły dobrze wyschnąć. Czasem pękały przy poszerzaniu otworów. Innym razem – otwory pękały same z siebie, bo był lipiec i wszystko wysychało zbyt szybko. A czasem wszystko szło pięknie… aż do momentu schnięcia, które potrafiło zamienić idealny lejek w pokrzywiony kapelusz czarodzieja.

Z każdej partii coś odpadało. Ale w końcu udało się zebrać porządną grupę Cedzaków do wypału. I wtedy – jak to w życiu – znów niespodzianki: pęknięcia, deformacje, stres i frustracja. No bo co jeszcze?



Na szczęście wiele razy Magda z Iskry wyciągała nas z tych tarapatów. Służyła dobrą radą, rozwiązaniem, spokojem i gracją – za co jesteśmy jej ogromnie wdzięczni. Resztę naprawialiśmy sami. Tu szlifierka, tam dłutko a czasem pilnik czy papier ścierny. A w kulminacyjnym momencie – mini frezarka do paznokci, zamiast profesjonalnego "dremmel'a". Serio. Tylko ona była na tyle delikatna, żeby nie zniszczyć ceramicznych otworów, a idealnie pasowała do profesjonalnych wierteł. I tak, po wielu godzinach pracy, mieliśmy w końcu 10 idealnych Cedzaków.


10 z ponad 50...


Brzmi kiepsko? Może i tak, ale przypomnieliśmy sobie naszą wizytę w Fabryce Porcelany AS Ćmielów, gdzie przewodniczka opowiadała, że w ceramice artystycznej odrzut sięga 98%. Więc... nie jest źle :)



Sitko, czyli drugi akt cedzakowej epopei

Kiedy już byliśmy gotowi z ceramiką, zrobiliśmy test na jednej z naszych herbat – „Zmierzch”. I… rozczarowanie. Okazało się, że jej frakcja jest zbyt drobna, by sam ceramiczny otwór poradził sobie z filtrowaniem. Napar się zapychał, a my wiedzieliśmy jedno – nie możemy oddać Wam produktu, który nie działa tak, jak powinien.


Zależało nam, żeby każdy napar przelewał się płynnie – bez pośpiechu, ale i bez fusów. Nie chcieliśmy skończyć z papierowym filtrem, który byłby jednorazowy, dodatkowy, kosztowny i... po prostu nie nasz. Cedzak miał być kompletny – nieobciążony dodatkami, które psują prostotę rytuału.


Jedynym rozwiązaniem, które naprawdę miało sens, było stworzenie dodatkowego elementu – trwałego, odpornego na wodę, wysoką temperaturę i kwaśny charakter naparów. Czegoś, co będzie filtrować z lekkością, ale i wytrzymałością. A przy tym w naszym kształcie i w harmonii z ceramicznym lejkiem. Tak zaczęła się walka o sitko.


Długie miesiące: szukanie stali, testy, projektowanie, konsultacje z polskimi ślusarzami. Uczyliśmy się o rodzajach stali, typach wykończeń, czy technikach obróbki. Aż wreszcie powstało: stalowe, kwiatowe sitko, które dziś traktujemy jak mały skarb. Trwałe, piękne, funkcjonalne. I pasujące do Cedzaka jak pierścionek do palca.




Cedzak gotowy. I jest dokładnie taki, jak chcieliśmy.

Za tym projektem stoi wszystko, co dla nas ważne: funkcjonalność, rzemiosło, lokalność, estetyka i historia. Jest tu wiele błędów, wiele prób, ale też wiele serca, uporu i czułości.



Na start mamy dla Was tylko 10 Cedzaków. To nie zabieg marketingowy – to efekt ręcznej pracy, selekcji i ogromnego procesu. Ale będą kolejne. I obiecujemy – będą szybciej!


ree


C E D Z A K

Cedzak w kolorze słomkowym tj. kremowo-beżowy kolor z drobinkami i błyszczące szkliwo (bez spodu cedzaka). 


Cedzak składa się z 2 elementów : ceramicznego, szkliwionego lejka i sitka ze stali nierdzewnej. Wszystkie elementy zostały wykonane w Polsce we współpracy z małymi polskimi pracowniami, warsztatami i rzemieślnikami.



 
 
 

Comments


bottom of page